W sobotę nad ranem, 1 kwietnia, po czterech tygodniach nieobecności, do Działoszyna wróciła 15-osobowa grupa uczniów miejscowego Zespołu Szkół. Budowlańcy, logistycy oraz informatycy w Faro, w Portugalii, zdobywali szlify w swoich zawodach. Wyjazd odbył się w ramach programu Erasmus +. Młodzież miała okazję nie tylko zaznajomić się z zawodowymi obowiązkami, ale przede wszystkim poznać kulturę innego kraju.
Do 2027 r. Zespół Szkół w Działoszynie posiada akredytację programu Erasmus +. Praktyki w Portugalii były kolejnymi, z jakich uczniowie szkoły skorzystali. Przygotowania do samego wyjazdu trwały od wielu miesięcy. Obejmowały zajęcia z kultury kraju oraz języka angielskiego. Już na miejscu uczniowie przeszli też kurs portugalskiego.
– Wyjazd trzeba zaplanować z dużym wyprzedzeniem, czasami nawet dwuletnim, aby zamówić popularne miejsce, by uczniowie byli zadowoleni i też jak najwięcej się nauczyli – mówi dyr. ZS w Działoszynie, Aneta Brzezińska-Leszczyk, organizatorka wyjazdu.
15-osobowa grupa została zakwaterowana w willi niedaleko oceanu, mieli zapewnione pełne wyżywienie, a nawet dostali kieszonkowe w ramach programu.
– Nakłaniałam uczniów, aby brali udział w życiu wieczornym, które jest w Portugalii częścią kultury, spacery po 20:00 i spotkania z przyjaciółmi są tam czymś naturalnym, zależało mi, aby młodzież w tej kulturze uczestniczyła, nie tylko poznawała Portugalię od strony zawodowej – dodaje dyrektorka.
Podczas pobytu uczniowie wzięli też udział w wycieczkach.
– Nabywaliśmy doświadczenia zawodowego, ale też poznawaliśmy malownicze krajobrazy, nasza pani dyrektor bardzo dobrze to zorganizowała – zaznaczał Igor Piskuła.
– Zobaczyliśmy wiele pięknych miejsc, przede wszystkim Faro, ale też byliśmy poza miastem, nad oceanem, w Maladze.
Uczniowie wspominają wycieczką na przylądek św. Wincentego, zwany „krańcem świata”. Starożytni uważali, że tu kończy się ziemia.
Podczas czterotygodniowej pracy w różnych firmach uczniowie zdobyli jednak przede wszystkim cenne zawodowe doświadczenia.
– Teoretycznie technologia budowy jest taka sama, ale o wiele więcej jest wkładane pracy w fundamenty, przez zagrożenie trzęsieniami ziemi, daje się dużo stali i betonu, inny jest sposób wiązania tego, niż u nas – podaje Tomasz Mordalski, budowlaniec.
Hubert Jarząb wspomina, że tylko przez pierwsze trzy dni był na budowie współpracownik, posługujący się językiem angielskim, potem musieli się porozumiewać po portugalsku.
– Myślę, że całkiem dobrze nam szło, nawet na migi – śmieje się.
– Najpierw pracowaliśmy na budowie przy fundamentach, potem przy wieńcach i nadprożach. W kolejnej firmie przy remoncie basenu.
Z barierą językową poradził sobie też Jakub Trzeciakiewicz.
– Tylko jeden współpracownik mówił po angielsku, był z Wenezueli, dużo nas nauczył – zapewnia.
– Pracowaliśmy w sklepie, przyjmowaliśmy towar, rozładowywaliśmy, wykładaliśmy towar na sklepie, robiliśmy ceny, nauczyliśmy wszystkiego, co można robić w sklepie.
W Portugalii pracują lub odpoczywają ludzie wielu narodowości.
– Poznaliśmy Marokańczyka z Kaszub, który mówił po polsku – podaje Antoni Gaworski.
– Po prostu pracował i uczył się wcześniej w Polsce. Oprócz tego spotykaliśmy ludzi z Mołdawii, Rosji, Wenezueli, Brazylii, Hiszpanii czy Francji.
Marcel Ostrycharz przekonuje, że praktyki wiele mu dały pod względem zawodowym.
– Nauczyłem się wielu rzeczy związanych z montażem i naprawą komputera, na tym mi najbardziej zależało – cieszy się.
Mateusz Mucha zaznacza, że jako informatycy pracowali w firmie dostarczającej oprogramowanie i sprzęt do restauracji.
– Pracowaliśmy w biurze i jeździliśmy na miejsce poznać, jak to wszystko działa od kuchni. W firmie mieli własne dedykowane oprogramowanie dla restauracji, konfigurowaliśmy, wgrywaliśmy aplikacje – opowiada.
Uczniowie bardzo szybko zauważyli, że w Portugalii inaczej niż w Polsce podchodzi się do obowiązków.
– Mają zupełnie inną mentalność, nie spieszą się, żyją bezstresowo, jak się spóźnią, to po prostu się spóźnią – wspomina Hubert Jarząb.
Klaudia Jarząb, która pracowała w sklepie z butami ma bardzo podobne odczucia.
– Ludzie tam bardzo wolno pracują, nawet nam pani zwracała uwagę, że my pracujemy bardzo szybki i szybko wykonujemy powierzone zadania – mówiła.
– Dostaliśmy sześć kartonów komputerów i zrobiliśmy je w dwie godziny, złapali się za głowę i powiedzieli, że następnym razem musimy pracować wolniej – dodaje Mateusz Mucha.
Takie podejście do pracy w odczuciu działoszyńskiej młodzieży sprawia, że Portugalczycy są mniej zestresowani niż Polacy.
– Praca idzie wolniej, ale ludzie byli bardziej przyjaźni, atmosfera w pracy też bardziej luźna, każdy mógł sobie porozmawiać. Poza tym w porze sjesty każdy mógł sobie wyjść i zjeść obiad z rodziną – zaznacza Patryk Kowalski.
– Szybo się przyzwyczaiłem do tego systemu pracy, dla mnie jest bardzo przyjemny – nie ukrywa Mateusz Kasprzak.
Uczniowie cieszą się, że udało im się chwilę pomieszkać w innym klimacie i poznać inną kulturę.
-Teraz jest tam cieplutko, pierwszy tydzień deszczowy, ale potem 20 stopni, była okazja się wykąpać w oceanie – wraca do wspomnień Klaudia Jarząb.
– Były wieczorne wypady, poznaliśmy cztery dziewczyny, które nas oprowadziły po centrum Faro, pokazały nam gdzie się potykają ludzie, gdzie wychodzą wieczorami, gdzie można posiedzieć pogadać, zjeść coś dobrego – zdaje relacje Bartosz Kulbat.
Młodzież wspomina koncert na żywo w jednej z restauracji, gdzie trafili w dniu Św. Patryka.
Teraz uczniowie mają za zadanie promować program Erasmus + w swoim lokalny środowisku.