„Weź się pan do roboty” – takimi słowami zachęcał kierownika biura burmistrza Wielunia, Radosława Urbaniaka, radny Radosław Buda. A chodzi o wprowadzenie weryfikacji w trakcie darmowych akcji dla dzieci, jak np. „dmuchańce”. Radny podnosi, że z zabawy korzystają nie tylko mali mieszkańcy gminy, dlatego tworzą się zbyt długie kolejki. Jego zdaniem, skoro za atrakcje płaci gmina, dzieci spoza terenu powinny wnosić opłaty.
Jak co roku w ferie, gmina Wieluń przygotowała dla swoich małych mieszkańców kilka atrakcji. Tym razem to np. możliwość wejścia na basen w cenie 2 zł za godzinę, czy na dmuchane zamki za darmo. Te ostatnie stały na hali WOSiR od 16 do 18 stycznia.
Podczas obrad rady miejskiej Radosław Buda, po raz kolejny, zwrócił uwagę, że korzystało z tego sporo osób niebędących mieszkańcami gminy. A tymczasem było dość tłoczno. Zaapelował, aby podczas kolejnych tego typu akcji zapraszać w pierwszej kolejności najmłodszych mieszkańców Wielunia, a dla pozostałych ewentualnie wprowadzić opłaty.
– Ja jestem radnym gminy Wieluń, mam w sercu sprawy miejskie, może niektórzy inaczej widzą problem – zaznaczał.
– Kocham wszystkie dzieci z całego świata. Natomiast jak jeździmy do Kleszczowa na basen, do Sieradza na lodowisko jest weryfikacja i można to zrobić. (…) a tutaj jak zwykle nic się nie da – skwitował.
Ani burmistrz Wielunia, ani szef jego biura nie widzą jednak możliwości wprowadzenia podobnych rozwiązań. Paweł Okrasa przyznał, że sprawa dotyczy nie tylko dmuchanych zamków, ale i komunikacji miejskiej czy klubów sportowych, które Wieluń sponsoruje, a do których uczęszczają również dzieci spoza gminy.
– (…)Osobiście jestem temu przeciwny, żeby segregować ludzi z jakiegokolwiek powodu, czy ze względu na kolor skóry, orientację, szczepienie czy nieszczepienie, nawet kosztem tego, że przyjadą być może dzieci z gminy Mokrsko, uczniowie pana dyrektora Wojciecha Psui, ze szkoły w Krzyworzece, to nie możemy tego robić, żeby tym dzieciom było przykro – odniósł się do pracy jednego z radnych.
– Nie chcemy, żeby przyjechały i odbiły się od ściany – dodawał.
Zdaniem Okrasy gmina promuje się również dzięki takim akcjom.
– (…)Było tłoczno, bo to jest bardzo atrakcyjne dla dzieci, ale nie było takich tłumów, żeby kolejka trwała 45 min., żeby 15 min. poskakać na tej czy innej zabawce – twierdzi burmistrz Wielunia.
Okrasa sądzi, że jakąś możliwość ewentualnej weryfikacji mogłaby zapewnić karta mieszkańca. Obecnie nawet w dowodzie nie ma informacji o miejscu zameldowania. Stwierdził, że nie wydeleguje strażników miejskich, aby wpuszczali tylko mieszkańców.
– (…) nie jest do przyjęcia pana wypowiedź przez mieszkańców, dlatego, że tutaj nikt nie dyskryminuje dzieci z innych powiatów – odpowiadał Buda.
– Ja mam kontakt z ludźmi z innych miejscowości i oni mogliby nawet 10 zł zapłacić i przyjadą. Niech pan nie mówi, że odbiją się od ściany (…) – stwierdził, proponując np. wprowadzenie godz. bezpłatnych dla mieszkańców gminy i płatnych dla ludzi spoza.
– Nic się nie zrobiło panie kierowniku Urbaniak, nic pan nie zrobił, a więc weź się pan do roboty – zwrócił się do szefa biura burmistrza, wytykając, że Radosław Urbaniak nie podjął żadnych działań, mimo sygnalizowania przez niego problemu.
– Nie wyobrażam sobie sytuacji, żebyśmy w jakiś sposób weryfikowali dzieci, wchodzące na dmuchańce – rozłożył ręce Urbaniak.
– Nie wiem, czy jest jakiś sposób weryfikacji. Dzieci nie mają dowodów osobistych. Legitymacje szkolne? Ale co z dziećmi z przedszkola? Sprawdzanie zameldowania rodziców? (…) Każemy przynosić dzieciom pierwszą stronę deklaracji podatkowej, czy jest złożona w gminie Wieluń? – zastanawiał się.
– (…) Jeśli pan radny ma jakiś pomysł, jak to weryfikować, to ja chętnie tego pomysłu wysłucham – stwierdził, dodając, że on sam od strony technicznej nie widzi możliwości, ani sensu sprawdzania maluchów czy ich rodziców.
– Z tego co obserwowałem, to owszem były tam kolejki, natomiast to też nie było tak, że dzieci się nie mogły dostać, bo poprzyjeżdżały autokary dzieci spoza Wielunia czy z Ukrainy i zablokowały nagle dzieciom z Wielunia dostęp do dmuchańca – dodawał Urbaniak.
Te argumenty do radnego Budy nie przemówiły. Zwrócił dodatkowo uwagę kierownikowi na, w tym wypadku niestosowną, ironię.
– Pana stanowisko obliguje pana do szukania dla naszych mieszkańców jak najlepszych rozwiązań – przywoływał do porządku szefa biura burmistrza radny.
– Już panu podpowiem, bo najwyraźniej pan tylko w swoim pokoju siedzi i nigdzie się pan nie rusza: w gminie Kleszczów, byłem świadkiem, jak sprawdzano dowód osobisty. Ja płacę za weście na basen, natomiast mieszkaniec gminy nie płaci. Kolejny przykład, proszę sobie pojechać na kryte lodowisko do Sieradza, jak to wygląda. (…), proszę sobie zadzwonić jak to wygląda w Sieradzu, jak to wygląda w Wieruszowie na krytym lodowisku, a przede wszystkim podpierać się postawą prawną Kleszczowa. To nie jest moja rola, to jest pana rola szukać rozwiązań – apelował do Urbaniaka Buda.
– W pewnych miejscach można, w innych nie można – stwierdził radnych Tomasz Akulicz.