Wsiadł na nowy motocykl dopiero drugi raz. Niestety ostatni. 37-letni Mariusz spod Wielunia nie żyje. Pozostawił w żałobie dzieci, rodziców, braci i miłość swojego życia – żonę Justynę, która wciąż nie może i nie chce uwierzyć w tragedię, jaka wydarzyła się w sobotni poranek, 22 kwietnia. – Nasza siedmioletnia córka Lena wciąż pyta: „jak będzie wyglądało życie bez tatusia?”. Nie wiem, co mam jej odpowiedzieć – wzrusza się partnerka motocyklisty.
– Jak żyć patrząc na jego rzeczy i czuć zapach jego perfum, jednocześnie wiedząc, że nie zobaczę już jego uśmiechu? – pyta po stracie męża Justyna i dodaje, że nie da się pogodzić ze stratą kogoś, kto był dla nas całym światem.
Zderzenie z tragicznym finałem
W piątek, 21 kwietnia, Mariusz przyjechał z Niemiec, gdzie pracuje jako elektryk. Wrócił do domu szczęśliwy. Jednym z powodów tego błogiego stanu był nowy motocykl, czekający na pierwszą przejażdżkę w garażu. Niedawno zrobił uprawnienia na kategorię A i mógł cieszyć się legalną jazdą.
Zaparkował auto, przywitał się z bliskimi i powiedział: „Wybaczcie, wiecie jak tego pragnąłem, jak długo na to czekałem”. Wsiadł na dopiero co kupiony motocykl i pojechał w stronę Wieruszowa. W Białej zawrócił i przyjechał do domu.
Następnego dnia, w sobotę, 22 kwietnia, z samego rana żona poprosiła, by zrobił jej zakupy spożywcze i odebrał części do samochodu. Oczywiście chciał jechać motocyklem. No i pojechał…
Ze wstępnych ustaleń policji wynika, że 59-latek, kierujący citroenem, wykonując manewr skrętu w lewo nie ustąpił pierwszeństwa, jadącemu z naprzeciwka motocykliście. Doszło do zderzenia.
Mariusz został przewieziony do szpitala. Niestety, był w tak ciężkim stanie, że nie udało się go uratować. A do śmiertelnego w skutkach wypadku doszło w Wieluniu, na ulicy 3 Maja. Droga krajowa 45 była zablokowana. Wyznaczono objazdy.
– Kierowca citroena był trzeźwy – zapewniała tego samego dnia asp. szt. Katarzyna Grela, rzecznik prasowa komendanta powiatowego policji w Wieluniu.
Trwa sekcja zwłok. Jej wyniki mają być znane jeszcze dziś – w środę, 26 kwietnia.
Choć Justynie, żonie zmarłego motocyklisty, nie było łatwo, to zacisnęła zęby i osobiście wybrała się na miejsce zdarzenia. Analizowała z bliskimi wypadek. Wciąż nie może i nie chce uwierzyć w to co się stało.
– Górka, widoczne miejsce, to jest niemożliwe. Przecież to teren zabudowany – opowiada reporterowi „Kulis …”.
– On miał po co żyć. Nie był ryzykantem – akcentuje Justyna.
Był bardzo rozsądnym człowiekiem
Mariusz to nie był „świeżak” w branży motocyklowej. Pasjonatem. Nie tylko lubił jazdę motocyklami, ale także wszystko co z nimi związane. Potrafił naprawić niemal każdą usterkę. A na sam widok maszyny oczy „świeciły” mu z radości. Radził sobie z jazdą doskonale. Bez problemu zdobył uprawnienia. Bliscy i znajomi nie wierzą, że mógł popełnić jakikolwiek błąd jako kierowca.
– W życiu nie miał nawet żadnej kolizji. Miał głowę na karku. Rozumiem, że to była niebezpieczna pasja. Walczyłam długo. Chciałam, żeby znalazł sobie coś mniej ryzykownego. Właśnie takiej sytuacji się bałam, gdy on jechał prawidłowo, a ktoś mu wyjechał. Boże, przecież on miał nowy motocykl… Wsiadł na niego drugi raz i już nie wrócił… Może sobie tego gazu trochę dodał, jak to motocyklista. Ale nie był szaleńcem, nie był wariatem. Był bardzo rozsądnym człowiekiem – mówi drżącym głosem życiowa partnerka Mariusza.
18 sierpnia miał obchodzić swoje 38 urodziny, a kilka dni później świętować ósmą rocznicę ślubu z ukochaną żoną. Los chciał inaczej…
Justyna została wdową w wieku 35 lat. Nie wyobraża sobie życia bez męża, który był dla niej i dzieci ogromnym wsparciem i całym światem. Tyle mieli planów, tyle marzeń do spełnienia…
Niedawno przeprowadzili się z Kluczborka do Rudy pod Wieluniem. Tu mieli na nowo ułożyć sobie życie. Wybudować własny dom, wychować dzieci… Teraz będzie musiała radzić sobie sama.
– Z tym się nie da pogodzić. Po prostu się nie da – kończy, nie kryjąc wzruszenia.
***
Śmiertelny wypadek to zawsze tragedia wielu osób. Z pewnością jest tak i w tym przypadku. To niesłychanie ciężkie doświadczenie dla rodziny ofiary wypadku, ale równie trudne dla domniemanego sprawcy zdarzenia. Pamiętając o tym, prosimy powstrzymać się od nieprzemyślanych, bolesnych komentarzy po przeczytaniu tego materiału – szczególnie wypowiadając się w przestrzeni publicznej.