O rany, słuchajcie tego wszystkie stany! Radna Miejska z Rzeszowa złożyła interpelacje, żeby w mieście był Starbucks. Dla tych, co nie ogarniają wyjaśniam, że Starbucks to największa na świecie sieć kawiarni. I coś się chyba radnej pomyliło, albo po mocnej kawie poczuła nagły przypływ energii i niesłychaną moc sprawczą. Co ciekawe, jak podała mi Kinga Dereniowska, znajoma dziennikarka z Rzeszowa, gdy okazało się, że jej wniosek najpewniej trafi do kosza, złożyła nowy… „to może chociaż Cafe Nero?!”.
Żałosne, że wybieramy na swoich przedstawicieli w radach miast i powiatów ludzi bez pojęcia. Bo przecież, to nie jedyna radna, która traktuje możliwość składania interpelacji jak koncert życzeń. Nie czuję potrzeby podawania jaką partię reprezentuje w radzie Rzeszowa. Bo wiadomo.
Ale wróćmy do naszego regionu. Przecież i u nas radni wielokrotnie popisują się niewiedzą, indolencją i brakiem kontaktu z rzeczywistością. A okazów, wymagających specjalnego traktowania przez nas -dziennikarzy – jest dostatek.
Najwięcej tych, co to nie wiedzą, jak mawia lud „za czym ręce podnoszą”. Nie brakuje też kompletnych ignorantów, którzy potrafią całą kadencję przesiedzieć, w świątecznych skarpetach, ani razu nie otwierając ust. No, chyba że coś słodkiego na stole położą.
Są też nadaktywni radni. I to prawie w każdej gminie. Jedna pani z naszego terenu, gminy i nazwiska nie podam, bo nie mam czasu się z nią znów „szarpać” w redakcji, żyje w przekonaniu, że im głośniej krzyczy, tym jest skuteczniejsze. A jakby hałaśliwe pokrzykiwania nie dawały rady, to owa dama – wszak za taką się uważa – ma w rękawach jeszcze niejednego asa. Obraża radnych, wójta, pracowników urzędu, wyzywa od głąbów, nierobów, kretynów i oszustów. Może czasem ma i rację, ale nawet jeśli, to od radnej wymagałbym jakiegoś minimum kultury i choć odrobiny powściągliwości.
Trudno nie wspomnieć o ewenemencie w regionie wieluńskim, czyli radnej, która gdy brakuje jej argumentów, by przekonać do swoich racji, sięga po biblię, a czasem… po prostu modli się na głos, wzywając do tego aktu pozostałych członków rady.
A na koniec najspokojniejsza wersja radnego, także z własnego podwórka. Czasem, sesje są tak długie i tak nudne, że radnym przymyka się oko. Jeden nawet zasnął tak mocno, że trudno go było dobudzić, a zakłócał obrady głośnym chrapaniem.
I takich oto mamy radnych, jakich sobie wybraliśmy. Rząd zapowiada, że przełoży wybory samorządowe na wiosnę 2024 r. Proponuję, by do tego czasu bardzo intensywnie zastanowić się komu powierzyć reprezentowanie naszych interesów w radzie. Swoją drogą, w Wieluniu też by się Starbucks przydał.