„(…) rozum i logikę mają głęboko zakonspirowaną” – burmistrz Wielunia twierdzi, że tak o niektórych członkach komisji rewizyjnej wyraził się prokurator. Tą opinią włodarz podzielił się podczas debaty nad zawiadomieniem do prokuratury. Chodzi o sprawę wykorzystania przez niego służbowego auta. Toyota camry zrobiła m.in. ponad 2,5 tys. km, kiedy samorządowiec był na urlopie, prawie 500 km, kiedy czekała na Okrasę na lotnisku (ten był w Szwecji), za to do Łodzi zawiozła kierowcę pokonując 600 km, tymczasem do Osterburga (w Niemczech)… zaledwie 17 km. O logice podobnych zapisów burmistrz się nie zająknął. Tymczasem radni podejrzewają, że mógł działać na szkodę majątku gminy.
Hybrydową toyotę Paweł Okrasa zakupił do Urzędu 1,5 roku temu. Wcześniej poruszał się fordem nabytym jeszcze przez jego poprzednika. Samorządowiec wydał na auto 140 tys. zł, choć radni zgodzili się przeznaczyć na wóz tylko 100 tys. zł. Ponadto burmistrz nie zgodził się, aby samochód znaczyć naklejkami z godłem gminy. Pomimo tego, że Tomasz Akulicz i Anna Dziuba-Marzec, radni, mu je dostarczyli. Po informacjach o tym, iż służbowe auto jest widywane w różnych częściach powiatu także poza godzinami pracy Pawła Okrasy, radni postanowili zlecić kontrole. I dopatrzyli się wielu nieprawidłowości. Zespół kontrolny sądzi, że Okrasa używał służbowego auta wielokrotnie do celów prywatnych, w okresie objętym kontrolę, czyli od początku 2021 r. do października 2022 r., przez co złamał art. 231 kodeksu karnego § 1 i 2. Mówi on nadużyciu władzy w celu osiągnięcia korzyści majątkowej.
Członkowie Zespołu Kontrolnego zaznaczają we wnioskach, że Okrasa nie podał racjonalnych powodów, które mogłyby usprawiedliwić wykorzystanie publicznego mienia. 26 stycznia większość radnych poparła wniosek Komisji Rewizyjnej do prokuratury o zbadanie sprawy. Przeciw byli tylko członkowie proburmistrzowskiego Klubu „Łączy nas Wieluń”.
Andrzej Gęsiak stwierdził, że nawet jeśli Okrasa prywatnie korzystał z wozu, to nic się złego nie stało, Grzegorz Żabicki zaznaczył z kolei, że zgadza się z wnioskami Zespołu, za wyjątkiem kierowania sprawy do organów ściągania.
Na swoje usprawiedliwienie Okrasa przygotował dość długi wywód.
-(…) niemożliwe jest oddzielenie w przypadku burmistrza, który pełni swoją funkcję przez siedem dni w tygodniu, przez 24 godz. na dobę, wyjazdów służbowych od wyjazdów prywatnych – podnosił.
– Czy wyjazd na sobotni mecz piłki ręcznej czy piłki siatkowe na halę przy ul. Częstochowskiej, czy nawet jak gra w Sieradzu drużyna wieluńska, jest służbowy? Czy burmistrz, jak zatrzyma się w sklepie i kupi pieczywo przy piekarni to mógł się zatrzyma, czy nie (…) – zastanawiał się, podając, że podczas dwutygodniowego wrześniowego urlopu w ubiegłym roku tak naprawdę pracował, a wolne chciał wykorzystać formalnie, aby Urząd nie musiał mu potem wypłacać ekwiwalentu.
Podczas rozmowy z członkami zespołu jego zastępczyni potwierdziła, że faktycznie, przychodził do pracy. Ale tylko przez tydzień. Tymczasem wóz zrobił w tym czasie prawie 2,5 tys. km.
Powiększający się stan licznika, kiedy samochód miał stać na parkingu pod lotniskiem Okrasa tłumaczy zaś błędem… strażnika miejskiego.
– Oczywiście mogą się zdarzyć w prowadzeniu tej książki ewidencji pojazdów różne nieścisłości, ponieważ ten przebieg, tę kartę, uzupełniają pracownicy staży miejskiej. Oni maję też swoje obowiązki, raz w tygodniu czy raz na dwa tygodnie uzupełniają, mimo że sprawdzają licznik praktycznie każdego dnia (…) – stwierdził szef ratusza.
Samorządowiec zgodził się też, że należy uregulować dokładniej kwestie poruszania się służbowymi autami. Zaprzeczył, iż wykorzystywał toyotę do celów prywatnych. Życzył ponadto radnym, aby „nie ukrywali logiki i rozumu”. Burmistrz twierdzi bowiem, że w rozmowie z nim jakiś prokurator, miał powiedzieć, iż niektórzy członkowie komisji rewizyjnej mają „głęboko zakonspirowaną” logikę.
„W czasie składanych ustnych wyjaśnień przed zespołem kontrolnym Burmistrz Wielunia Paweł Okrasa przyznał się do wykorzystywania mienia publicznego, tj. auta służbowego do prywatnych przejazdów” – czytamy tymczasem we wnioskach Komisji Rewizyjnej, opartych na protokole.
Na wiele nieścisłości w wypowiedziach Okrasy, odnośnie samochodu służbowego zwrócił uwagę przewodniczący rady Piotr Radowski.
– W trakcie dyskusji dowiedzieliśmy się, że karty są prowadzone, pan burmistrz wcześniej mówił, że nie są, ale to być może była pomyłka – delikatnie zakpił.
– One są prowadzone, one są podpisywane przez pana burmistrza i pan burmistrz potwierdza. Jeżeli pan burmistrz potwierdza, że było 17 km do Osterburga to było 17. Jeżeli było 600 km do Łodzi to było 600 km do Łodzi (…) to są rzeczy, stwierdzenia, czy zapisy w karcie, które wywołują ogromne zdziwienie – nie krył swoje opinii Radowski.
– Trudo jest to wytłumaczalne, m.in. dlatego komisja rewizyjna wnioskuje o skierowanie tutaj tej sprawy do prokuratury, żeby odpowiednie służby, mające większe uprawnienia (…) to wyjaśniły. (…) – podkreślał.