1 kwietnia w holu Miejsko-Gminnego Domu Kultury w Działoszynie stanęły kramy ze świątecznymi dekoracjami oraz z domowymi potrawami. Od 16:00 w sobotę mieszkańcy mogli odwiedzać mini-kiermasz.
Na wielkanocnym kiermaszu w Działoszynie nie zabrakło ozdób oraz przyrządzonych z sercem, domowych smakołyków.
Agata Mieszała prezentowała dekoracje, które wykonała samodzielnie. Drewniane, bogato zdobione jaja, piękne wianki oraz ceramiczne kwiaty to niektóre z jej produktów. Te ostatnie mogą stać się ozdobą nie tylko wielkanocnego stołu, ale i ogrodu. Właścicielka kramiku z dumą prezentowała też urocze, kilkucentymetrowe, ceramiczne gąski.
– Staram się, aby moje wyroby były z naturalnych materiałów, wykorzystuję chrobotka reniferowego, len, mam wianki całoroczne, naturalne, ręcznie robione – podkreślała Mieszała.
– Sama projektuję te dekoracje, sama robię. To są dla mnie odprężające czynności – zaznacza właścicielka pracowni florystyczno-ceramicznej.
Jak przyznaje, ceramika przeżywa obecnie renesans.
– Glina ma właściwości terapeutyczne, wycisza, uczy kreatywności. Cieszę się, że te wyroby są doceniane, że wraca moda na rękodzieło. Na szczęście ludzie w dobie zalewającej nas ze wszech stron tzw. chińszczyzny, widzą wartość w ręcznie wykonywanych przedmiotach – uważa artystka.
Również Sylwia Posmyk oferowała własnoręczne dzieła w postaci świec sojowych.
– Jakiś czas temu zafascynowałam się produkcją takich świec, mam tutaj dzisiaj przeróżne kształty, również takie, które wyglądają jak deserki – relacjonowała.
– Nad niektórymi trzeba się napracować, aby wyszły z formy.
Sporo przysmaków czekało na mieszkańców Działoszyna na stoisku Stowarzyszenia Aktywności Terenowej Razem. Choć organizacja zrzeszała na początku głównie mieszkańców gminy Pajęczno, to już ma wsparcie także działoszan. W sobotę ich stoły uginały się od pyszności. Można było tu nabyć nie tylko słodkości, ale i zakwas na żurek, bigos, sos tatarski czy pierogi z kaszą.
– Zakwas robiłam na ziarnach z żyta, mąki żytniej do tego płatki owsiane, czosnek, ziele angielskie, liść laurowy i to musimy minimum trzy dni pracować, właśnie taki trzydniowy dziś tutaj oferujemy – zaznaczała Karolina Myćka.
– Jeśli ktoś chce bardziej kwaśny to do tygodnie może potrzymać, a potem zakwas musi trafić do lodówki, aby nie przekisł – dodawała.
– Z kolei chrzan trzeba od razu pasteryzować, bo traci moc – informowała Kamila Krzak-Sojda.
– Oczywiście tarłyśmy same, robiłyśmy też ćwikłę, sos tatarski. Etapami pracowałyśmy. Wczoraj i dziś rano z pieca wyszły chleby swojskie ( w piątek i sobotę, przyp. red.). Mamy też drożdżowe zajączki, chlebki do koszyczka.
Panie ze Stowarzyszenia zdradziły, że pierwsi klienci ustawili się przy ich kramiku zanim oficjalnie otwarto kiermasz.
– Miełyśmy zamówienia, które przyjęłyśmy wcześniej i ludzie przyszli odebrać np. pierogi lekko zblanszowane czy zapasteryzowany swojski bigos – podawała Krzak-Sojda.