Garstka mieszkańców Działoszyna od 2019 r. walczyła o utrzymanie Szkoły Podstawowej nr 1 im. Janusza Korczaka. Na likwidacji placówki zależało władzom gminy, które obie działoszyńskie szkoły postanowiły przenieść do budynku po gimnazjum ze względu na bardzo dobre warunki lokalowe. Większość rodziców podzieliła ich racje i dzieci przeniosła. W „jedynce” pozostali jednak uczniowie, których rodzice nie zgodzili się na zmiany.
Rafał Drab, burmistrz Działoszyna chciał, aby uczniowie z dwóch działoszyńskich podstawówek uczyli się w gmachu po gimnazjum. Nowoczesny budynek z halą sportowa i doposażonymi salami lekcyjnymi zapewnia dogodne warunki do nauki, a liczba pomieszczeń pozwala na tworzenie nieprzepełnionych oddziałów. Przenosiny miały się odbywać całymi klasami. O ile społeczność SP nr 2 przelokowała się bez problemów, o tyle zgrzyty zaczęły się przy przenosinach „jedynki”. Garstka rodziców stwierdziła, że żadnej zmiany nie chce i dzieci dokończą edukację w budynku przy ul. Zamkowej. Rozpoczęli też batalię, uniemożliwiającą likwidację placówki. W rezultacie powstało kilka klas, niektóre z nich liczyły tylko po dwie lub trzy osoby. W jednym roku do kl. I zgłosiło się jedno dziecko, a organ prowadzący został i tak przez kuratorium zobligowany do otworzenia oddziału.
Rodzice znaleźli wsparcie w osobie kontrowersyjnego byłego już kuratora Grzegorza Wierzchowskiego. Samorządowcy dwukrotnie podejmowali uchwały intencyjne o likwidacji szkoły, a kurator dwukrotnie negatywnie je opiniował. Dopiero trzecia uchwała zyskała pozytywną notę następcy Wierzchowskiego, Waldemara Flajszera, który pierwotnie również był przeciwny likwidacji szkoły.
– Moja prywatna opinia jest taka, że to dziecko, mając taką indywidualną naukę, z jednej strony komfortową, jednak się nie rozwija w wymiarze społecznym – mówił w rozmowie z „Kulisami…” burmistrz Działoszyna.
-Te pierwsze lata są bardzo ważne. Jeśli rodzice kierują się tylko tym, aby zrobić mi na przekór, krzywdzą przy okazji swoje dzieci, nie moje – komentował wielokrotnie.
Przez ostatnie lata obiekt był utrzymywany dla kilkunastu uczniów, potem, po przenosinach dwóch uczniów, dla 10 osób.
– Na potrzeby tych uczniów zatrudnialiśmy 14 pracowników, a roczny koszt utrzymania placówki to grubo ponad 1,3 mln zł – wyliczał.
Pomimo zgody kuratora na likwidację szkoły rodzice nie zamierzali odpuszczać i zaskarżyli decyzję radych o likwidacji szkoły. Wojewódzki Sąd Administracyjny jednak ją oddalił.
Teraz władze zastanawiają się nad sposobem zagospodarowania budynku po szkole.