Środa upłynęła w kraju pod znakiem protestów rolników z AGROunii. Strajkujący zwracają uwagę na szereg problemów, z jakimi muszą zmierzyć się w swojej działalności. Rosnące ceny nawozów i koszty kredytów, tania żywność sprowadzana z zagranicy, spadek cen wieprzowiny do poziomu poniżej kosztów produkcji to kwestie, które ich bolą. Protesty odbyły się również na terenie powiatu sieradzkiego oraz w Łodzi.
Na czele AGROunii stoi Michał Kołodziejczak. To mieszkaniec Orzeżyna w gminie Błaszki, w powiecie sieradzkim. Jest posiadaczem 20-hekarowego gospodarstwa. Jak sam mówi, pracuje z bratem i ojcem, którzy dysponują po kolejnych kilkadziesiąt hektarów, rachunki mają jednak prowadzić osobno.
W poprzedniej kadencji wszedł do rady miejskiej Błaszek z list PiSu, został jednak z partii usunięty. Od kilku lat umacnia się na pozycji lidera strajków rolniczych. Pokazuje nieczyste zagrania sieci dyskontów, które wymuszają na rolnikach sprzedaż produktów rolnych po niskich cenach. Co jakiś czas pojawia się w marketach i pokazuje, że te pod szyldem produktów polskich, sprzedają owoce i warzywa sprowadzone z zagranicy, tylko w kraju przepakowywane.
– Nie dopłacajcie nam, pozwólcie nam normalnie pracować i normalnie sprzedawać, nie potrzebujemy żebyście nam cokolwiek dawali tylko nie pozwalajcie, żeby wielkie międzynarodowe firmy kupowały świnie po 3,5 zł – mówił w środę podczas protestu w Łodzi, zwracając się do rządzących. Mocno skrytykował również ministra rolnictwa Henryka Kowalczyk. Nazwał czas jego urzędowania „100 dniami bezczynności”.
Łódzki protest był jednym z 50, które 9 lutego odbyły się w kraju. Do miasta zjechało ok. 250 traktorów, które zablokowały centrum miasta. Pojazdy dotarły z różnych części województwa. Kolumny zmierzające do stolicy województwa utrudniały ruch we Wróblewie, Pabianicach czy Zduńskiej woli. Zgromadzeni hołdowali hasłom „godna płaca za ciężką pracę” i „nie będziemy umierać w ciszy”. Na wysięgniku zawisła kukła w gumiakach z pętlą na szyi. Kołodziejczak zwracał uwagę, że wśród rolników jest stosunkowo dużo samobójców. Mają nie wytrzymywać presji i nie radzić sobie z sytuacją finansową swoich gospodarstw.
Lider AGROunii uważa, że przez niekorzystną sytuację w najbliższym czasie może zostać wyprodukowane aż o 25 proc. mniej żywności.
– My jesteśmy tu po to, żebyście za tą żywność płacili normalne pieniądze, a nie jakieś horrendalne sumy – zwracał się do mieszkańców Michał Kołodziejczak.
– Głód i wysokie ceny żywności, to jest narzędzie polityczne – twierdzi.
– Będziemy robić na czynsz, tzw. komorne i jedzenie. Na nic więcej. Żeby od pierwszego do pierwszego starczyło – przewiduje.
Rolnicy wybrali się też do siedziby Łódzkiego Urzędu Wojewódzkiego, gdzie na ręce wicewojewody, Piotra Ciepluchy złożyli list. Michał Kołodziejczak pytał go, czy zna problemy ludzi zajmujących się rolą.
– Rolnicy mają prawo protestować, protestują tak jak każdy obywatel, a ja jestem tutaj dzisiaj po ty, by was wysłuchać – odpowiedział wymijająco.
– To pan przyszedł tu od pana premiera pracować czy czekać aż ludzie przyjdą? A kiedy wyjdziecie do ludzi? – nie dawał za wygraną rolnik.
– Bardzo się cieszę, że przyszedł pan podzielić się tymi informacjami, wojewoda pełni rolę pasa transmisyjnego pomiędzy rządem a regionem i tę rolę chciałbym spełnić – mówił Cieplucha.
– Chciałbym dzisiaj teraz, żeby wojewoda się nie czuł jak pasek tylko jak gospodarz – nie ukrywał irytacji Kołodziejczak.
– Dzisiaj chcemy, żeby urzędnicy nie czuli się jak łańcuch, że wojewoda jest uwiązany na łańcuchu pana premiera – skwitował strajkujący.
Jeden z rolników chciał się dowiedzieć w jaki sposób rząd oraz wojewoda mają zamiar rozwiązać problemy rolników oraz jak ich wspierają. Wicewojewoda stwierdził jednak, że odpowiada tylko na pytania dziennikarzy.