Strona główna Wiadomości SPÓŁDZIELNIA ZABIJA MOJĄ PASJĘ... NIECH SPÓR ROZSTRZYGNIE SĄD

SPÓŁDZIELNIA ZABIJA MOJĄ PASJĘ… NIECH SPÓR ROZSTRZYGNIE SĄD

Tomasz Śmiechowicz od kilkunastu miesięcy toczy bój z Wieluńską Spółdzielnią Mieszkaniową. A idzie o „kij od miotły”… Choć właściwie o antenę wielkości wspomnianego sprzętu sprzątającego. Krótkofalowiec domaga się jej montażu na dachu bloku. Władze spółdzielni stanowczo odmawiają. – Najlepiej jeśli spór rozstrzygnie sąd – kwituje sprawę Robert Kaja, prezes WSM.

W styczniu 2011 roku Tomasz Śmiechowicz zwraca się z prośbą o zezwolenie na montaż anteny radioamatorskiej na dachu bloku na os. Stare Sady w Wieluniu. Mężczyzna mieszka tu od urodzenia, a „cztery ściany” odziedziczył po rodzicach. Jako właściciel mieszkania uważa, że powinien mieć możliwość dysponowania także częścią dachu budynku. Innego zdania są przedstawiciele Wieluńskiej Spółdzielni Mieszkaniowej, którzy konsekwentnie zabraniają mieszkańcowi montażu takiego urządzenia na dachu obiektu.

”Nie rozmawiam z kosmitami”

– Krótkofalarstwo to moja pasja. Nawiązuję łączność za pomocą fal radiowych o różniej częstotliwości, z dowolną osobą na kuli ziemskiej – mówi Tomasz Śmiechowicz.

– Jesteśmy w stanie nawet na drugą półkulę się dostać z sygnałem – zaznacza.

Zaczęło się od używania CB w samochodzie. Ale apetyt rośnie w miarę jedzenia. Śmiechowicz chciał rozwijać swoje zainteresowanie.

– Poznałem wielu ludzi, którzy są krótkofalowcami, wprowadzili mnie w tajniki tego zagadnienia – opowiada.

Kupił trochę sprzętu, przeszkolił się i zdobył odpowiednie dokumenty. Wszystko robi legalnie. Ma odpowiednie uprawnienia i zezwolenia. Niestety, jak mówi reporterowi „Kulis …”, spółdzielnia zabija jego pasję, nie zezwalając na umieszczenie anteny na dachy bloku, w którym mieszka.

– Problem jest szczególny, ponieważ anteny tu są i tu mogę je mieć – pokazuje nieskomplikowaną instalację na balkonie.

Śmiechowicz przyznaje, że i one stanowią problem…

– Sąsiadka cierpi na schizofrenię paranoidalną i z powodu tych anten próbowała popełnić samobójstwo – mówi krótkofalowiec.

– Teraz się uspokoiła, bo jest po przymusowym leczeniu. Ale sytuacja się powtarza. Sąsiadka przychodziła i pytała, co to jest na balkonie. Twierdziła, że słyszy jak trzaskają i świecą. Ona się bała piekarnik włączyć, bo myślała, że anteny wybuchną. Potem dowiedziałem się, że nawet z kosmitami rozmawiam – opowiada Tomasz Śmiechowicz.

Krótkofalowiec podkreśla, że nie jest nawet zły na sąsiadkę, bo rozumie, że jest po prostu chora. Uważa jednak, że w tej sytuacji, tym bardziej wskazane byłoby zamontowanie tych anten na dachu budynku, co na dodatek (i to zdaje się być istotą) poprawiłoby sygnał.

– Jak pan widzi – mówi do reportera Śmiechowicz – to jest mała antena, wielkości kija od miotły. Te wąsy, które wystają, to są przeciwwagi, taki udawany grunt, żeby fale radiowe nie szły w ziemię – instruuje.

Mieszkaniec WSM wskazuje, że jest obstawiony blokami, co utrudnia mu korzystanie z anteny tak jakby chciał. Zauważa też, że w takiej sytuacji może uszkodzić cenny sprzęt.

– Fala wypromieniowana odbija się od elewacji i do niej wraca. To jest niepożądane dla końcówki mocy i rezonatora kwarcowego – uszczegóławia.

Nie chciał robić samowolki, montując antenę na dachu „po cichu”. Zgłosił się do Wieluńskiej Spółdzielni Mieszkaniowej, prosząc o zgodę. Takiej jednak nie otrzymał, pomimo iż zobowiązał się do utrzymania instalacji antenowej w prawidłowym stanie technicznym, przeprowadzania okresowych przeglądów i kontroli stanu technicznego oraz konserwacji konstrukcji.

W odpowiedzi na pierwszy wniosek Śmiechowicza, zastępca prezesa Wieluńskiej Spółdzielni Mieszkaniowej ds. gospodarki zasobami mieszkaniowymi Marian Ogiela pisał tak:

„Zarząd Wieluńskiej Spółdzielni Mieszkaniowej w Wieluniu informuje, że nie wyraża zgody na jej (anteny – przyp. redakcja) zamontowanie. (…) Spółdzielnia przystąpiła do wymiany pokryć dachowych na blokach osiedli. W przypadku bloku 25 takie roboty zostały przeprowadzone w czerwcu 2019 roku. W wyniku przeprowadzonych prac zostały zlikwidowane istniejące maszty antenowe, tym samym brak jest konstrukcji, na której można by było zamontować antenę”.

Po otrzymaniu takiej odpowiedzi Tomasz Śmiechowicz załamał ręce. Chciał porzucić swoją pasję.

– Pomyślałem, że to wszystko nie ma sensu. Odpuściłem – opowiada.

Po niespełna roku odzyskał chęci i zdecydował się walczyć o swoje. Skonstruował kolejne pismo do zarządu spółdzielni, w którym jeszcze dokładniej przedstawił swoją sprawę, ponownie prosząc o pozytywne rozpatrzenie prośby. W piśmie zaznaczył, że posiada świadectwo klasy A operatora urządzeń radiowych w służbie radiokomunikacji amatorskiej oraz pozwolenie radiowe, poprzedzone egzaminem zdanym w siedzibie Urzędu Komunikacji Elektronicznej w Opolu. I choć nikt nie kwestionuje jego kompetencji w tym zakresie, to władze spółdzielni zdania nie zmieniły, odpowiadając na kolejne pismo w podobnym tonie jak w pierwszym przypadku. Krótko mówiąc – zgody nie ma!

W maju tego roku, Tomasz Śmiechowicz, pisemnie wezwał spółdzielnię do wskazania merytorycznych przyczyn odmowy, powodującej ograniczenie przysługujących mu uprawnień do korzystania z nieruchomości wspólnej.

„Dach budynku niewątpliwie jest nieruchomością wspólną, zaś korzystanie z tej powierzchni, zgodnie z jej przeznaczeniem, oznacza nic innego jak możliwość montowania tam anten telewizyjnych, radiowych” – zwraca uwagę zarządowi Tomasz Śmiechowicz.

Mężczyzna jest przekonany, że zarząd spółdzielni nie może pozbawiać go prawa do korzystania z nieruchomości wspólnej, a co za tym idzie, nie może utrudniać mu zamontowania anteny na dachu.

Pod koniec czerwca zarząd spółdzielni, tym razem w osobach obu prezesów, odpowiedział Śmiechowiczowi tak:

„Spółdzielnia Mieszkaniowa w Wieluniu podtrzymuje swoje stanowisko (…) i tym samym nie wyraża zgody na montaż anteny nadawczo-odbiorczej do radiokomunikacji amatorskiej na dachu budynku”.

Jacek Bednarek, pochodzący z Wydrzyna, a obecnie mieszkający w Londynie, także jest krótkofalowcem. Nie potrafi zrozumieć stanowiska spółdzielni.

– Wynajmuję mieszkanie w Londynie, nie jestem właścicielem i nie mam problemu z zamontowaniem odpowiedniej anteny na dachu – mówi w rozmowie z reporterem.

– Problem, podejrzewam, polega na tym, że Tomek zaczął nie tak jak trzeba. Gdyby zaczął od tego, że zaniósłby dobre wino, albo szampana, to może by to przeskoczył – domyśla się Bednarek.

– Pan mieszkając w Polsce raczej poszedłby tą drogą, że najpierw trzeba kogoś przekupić, a potem zapytać, czy można stawiać antenę?

– No tak, bo jak to mówią, legalnie to w Polsce nic nie idzie załatwić. Jest jak za czasów komuny – przekonuje i dodaje, że kiedyś nie było problemu z montażem takich anten.

– Zrobił licencję, wchodził na dach, zakładał antenę – kwituje Jacek Bednarek.

Podobne zdanie mają inni krótkofalowcy. Zaniepokojeni są szczególnie ci, którzy mają dziś anteny na dachach, a za chwile będą one zdemontowane.

– Dlaczego mój kolega w Bełchatowie, nie ma takiego problemu, choć też mieszka w spółdzielczym mieszkaniu? Na dodatek jeździ na wózku inwalidzkim i może mieć antenę na dachu, a mieszka w najwyższym wieżowcu w Bełchatowie. On ma wejście na dach zapewnione cały czas– nie może nadziwić się Tomasz Śmiechowicz.

„Niech spór rozstrzygnie sąd”

Władze Wieluńskiej Spółdzielni Mieszkaniowej zupełne inaczej widzą tę sprawę. Będą bronić swojego stanowiska jak niepodległości. A brzmi ono krótko – żadnych anten na dachach.

– Podstawowa sprawa jest taka, że nasze budynki nie są przystosowane do tego typu działalności. Właściwie ten pan nie ma prawa prowadzić takiej działalności w tych budynkach – mówi wiceprezes Wieluńskiej Spółdzielni Mieszkaniowej Marian Ogiela i zaznacza, że regulamin dopuszcza montowanie anten wyłącznie na własnej balustradzie, a dach nie jest przeznaczony do tego typu działalności.

Rzeczywiście w regulaminie spółdzielni napisano:

„Zabrania się samowolnego wchodzenia na dach budynku oraz instalowania na ścianach elewacji i dachach anten telewizyjnych, radiowych i innych…”.

Tyle, że ten zapis Śmiechowicz interpretuje tak, że do wykonania tego typu czynności potrzebna jest zgoda zarządu, bo kluczowe w zapisie tego przepisu jest słowo „samowolnego”. Uzyskując zgodę, wejście na dach nie będzie przecież samowolne.

Ogiela akcentuje, że nie zgadzając się na tego typu instalacje, władze spółdzielni dbają o dobro wspólne jakim jest, w tym przypadku, nowy dach. Jednocześnie przyznaje, że na terenie spółdzielni, na innych dachach bloków, istnieją takie instalacje – anteny, ale zostaną one niebawem zlikwidowane.

– My ze względów zmian pokrycia dachowego, kasujemy tego typu instalacje. Każda ingerencja na dachu, spowodowałaby utratę gwarancji – twierdzi Marian Ogiela.

– Ale na jakiej podstawie? – pyta zdziwiony dziennikarz.

– Każde wejście na dach może spowodować, że nastąpi uszkodzenie pokrycia. Pęknięcie, zacięcie, różnie może być… Nam nie wolno wejść na ten dach – mówi wiceprezes WSM.

– Widział pan tę antenę? To jest małe urządzenie, wielkości kija od miotły – zwraca uwagę reporter.

– Ja wszystko rozumiem, tylko są różne dachy. Te płyty panwiowe, które są położone, są na ściankach suporeksowych. To jest materiał, który nie wytrzymuje obciążeń – tłumaczy.

Ogiela zauważa też, że gdyby pozwolono na montaż tego typu anteny Tomaszowi Śmiechowiczowi, to za moment inni mieszkańcy także chcieliby montować swoje anteny, co spowodowałoby ruch na, dopiero co wymienionym, pokryciu dachowym.

Odrębnym problemem jest sposób poprowadzenia kabla antenowego do mieszkania Śmiechowicza.

– Wentylacją nie wolno. Po zewnętrznej elewacji budynku też nie, bo będą zacieki. Będzie przecinał ocieplenie elewacji? – pyta niby retorycznie Marian Ogiela.

Tomasz Śmiechowicz ten argument odpiera zdecydowanie, bo przecież jest właścicielem mieszkania, a co za tym idzie współwłaścicielem dachu i elewacji, w związku z czym powinien mieć prawo korzystania z tej własności.

– O nie, nie, nie – rzuca Ogiela.

– Właściciel lokalu ma prawo do korzystania z nieruchomości wspólnej zgodnie z jej przeznaczeniem. A dach nie jest przeznaczony do montażu anten – powtarza jak mantrę wiceszef spółdzielni.

– Szans nie ma, żebyście się w tej kwestii dogadali z mieszkańcem?- pyta wysłannik „Kulis …”.

– Absolutnie – odpowiada stanowczo Marian Ogiela.

Sam prezes Wieluńskiej Spółdzielni Mieszkaniowej Robert Kaja podziela zdanie swojego zastępcy. Nie ukrywa, że najlepiej byłoby gdyby ten spór rozstrzygnął właściwy sąd.

–  Jeżeli ten pan nie zgadza się z naszą decyzją. To niech idzie do sądu – mówi.

– Wtedy, jak przyjdzie do mnie inny mieszkaniec, który jest przeciwny tej antenie, pokaże mu wyrok – argumentuje.

Szefowie spółdzielni nieugięci

Prezesi spółdzielni podkreślają, że w sytuacji, gdy obiekt zamieszkuje kilkanaście rodzin, trudno jest wszystkim dogodzić, bo każdy ma inne priorytety życiowe.

– Potocznie jest tak przyjęte, że o wszystkim decyduje zarząd. A to jest nieprawda – zauważa Robert Kaja, dodając że zarządzając spółdzielnią trzeba stosować się do zapisów regulaminu, a co najważniejsze brać pod uwagę głos

mieszkańców, którzy czasem działają jako wspólnoty mieszkaniowej.

– Sam montaż ławki, czy stojaka na rowery, to czasem jest problem. Dochodzi do takiej sytuacji, że musimy przy tak banalnych sprawach mieć zgody mieszkańców.

– Jedni na przykład chcą ławkę, a drudzy jej nie chcą – rozkłada ręce Marian Ogiela.

– I jak to rozstrzygnąć? – pyta.

– Wtedy przyjmujemy zasadę, że jak większość chce tę ławkę, to ją stawiamy – puentuje.

Wracając jednak do przewodniego tematu, reporter pyta, czy nie ma takiego rozwiązania, by wilk był syty i owca cała. Niestety, prezesi spółdzielni są nieugięci, nie widzą żadnej innej możliwości niż rozstrzygnięcie sporu przez sąd.

Do sprawy wrócimy na łamach „Kulis …”.

Komenatrze

Polecamy!

OBYWATEL UKRAINY ODPOWIE ZA KRADZIEŻ ROZBÓJNICZĄ

Policjanci z Wielunia zatrzymali 38-letniego obywatela Ukrainy podejrzanego o kradzież rozbójniczą w jednym z miejscowych marketów. Mężczyzna próbował wynieść ze sklepu produkty drogeryjne. Teraz...

PĘDZIŁ 104 KM/H W TERENIE ZABUDOWANYM. STRACIŁ PRAWO JAZDY!

Na trzy miesiące stracił prawo jazdy 59-letni mieszkaniec Wójcina (gm. Łubnice), który w miniony weekend został zatrzymany do kontroli przez patrol kępickiej drogówki. Ponadto...

JAKOŚĆ I PROFESJONALNA POMOC – NOWA WYPOŻYCZALNIA JUŻ OTWARTA

Jeśli planujesz remont, budowę lub pracę ogrodowe, na pewno potrzebujesz odpowiedniego sprzętu. Nie każdy jednak ma własne narzędzia, a ich kupno może być kosztowne i nieopłacalne, zwłaszcza jeśli potrzebujesz ich tylko na krótki czas. W takiej sytuacji warto skorzystać z usług wypożyczalni, takiej jak Perfect Dom.

MATKA Z CÓRKĄ PŁACIŁY KRADZIONĄ KARTĄ. GROZI IM 10 LAT WIĘZIENIA!

Kilka dni temu policjanci z Komendy Powiatowej Policji w Sieradzu przyjęli zawiadomienie o kradzieży karty bankomatowej. Mężczyzna poinformował wówczas, że bank zarejestrował w międzyczasie...

NIELETNI BAWILI SIĘ W PODPALANIE PUSTOSTANÓW. STANĄ PRZED SĄDEM

Pomiędzy końcem kwietnia a pierwszą połową maja doszło w Wieluniu do serii pożarów pustostanów.  Zdarzenia miały miejsce w tej samej części miasta, na ul....
Komenatrze
Używamy cookies w celach funkcjonalnych, aby ułatwić użytkownikom korzystanie z witryny oraz w celu tworzenia anonimowych statystyk serwisu. Jeżeli nie blokujesz plików cookies, to zgadzasz się na ich używanie oraz zapisanie w pamięci urządzenia.
Polityka Prywatności      
AKCEPTUJĘ