Wycieczka nad Jezioro Balaton, wczasy nad morzem, wycieczki do term – to część planów aktywności na najbliższy rok członków Koła Polskiego Związku Emerytów, Rencistów i Inwalidów w Siemkowicach. Pod koniec grudnia emeryci bawili się na balu, podczas którego zarząd organizacji świętował 10-lecie swojego istnienia.
Koło Emerytów i Rencistów zostało zawiązane w Siemkowicach w 1993 r. Od końca 2012 r. kieruje nim obecny zarząd, Aurelia Płuciennik (przewodnicząca) oraz Zofia Łakoma (sekretarz). Anna Moryń (skarbnik) dołączyła rok później, zastępując Krystynę Strąk.
– Od 10 lat szanujemy się, wspieramy, tworzymy dużą rodzinę dzięki integracji na spotkaniach, wycieczkach i balach – podkreśla, przewodnicząca Koła.
Kiedy zarząd zaczynał pracować, w 2012r., do organizacji zależało zaledwie pięć osób, które opłacały składki. Teraz jest ich 100. W ciągu dekady członkowie pożegnali na zawsze siedem osób, a 15 członków wypisało się z powodu chorób czy przeprowadzek.
– Odkąd pełnię funkcję przewodniczącej, odbyło się 67 wycieczek, 33 zabawy, 11 zebrań i sześć ognisk, siedem razy zorganizowaliśmy wczasy, to razem 123 spotkania – wylicza Aurelia Płuciennik.
Prace na rzecz integracji społeczeństwa docenia także wójt Siemkowic, Zofia Kotynia.
– Gratuluję przewodniczącej i zarządowi, że udało się zgromadzić tak liczną grupę seniorów – podkreśla Kotynia.
– Mogę stwierdzić, że są wzorem do naśladowania dla innych, sąsiednich kół w powiecie, a także inspiracją dla młodszych pokoleń. Cieszę się, że tak aktywnie działają, spotykają się, integrują, wyjeżdżają na wspaniałe imprezy, wspólnie wypoczywają.
Jak podkreślają jednym głosem członkinie zarządu, udział we wspólnych imprezach i zabawach po prostu je odmładza.
– Kocham to, oddaję się w całości tym emerytom, dzięki nim ja też żyję, jak jest 90 proc. osób zadowolonych z wycieczek, to się bardzo cieszę – mówi przewodnicząca.
– I przeżywam też, jeśli komuś się coś nie podoba. Żartuję, że biuro jest zawsze otwarte. Ciągle ktoś dzwoni w sprawach organizacyjnych. Cieszę się, że udało nam się stworzyć w kole taką wspaniałą atmosferę, że nawet ludzie, którzy nas nie znają, a przychodzą na nasze bale, czują się dobrze. Wszystkich przyjmujemy jak swoich.
Na wycieczkach i wczasach przestaje się liczyć, czym ktoś się zajmował na emeryturze. Wszyscy mówią do siebie po imieniu. Część członków ze względu na wcześniejsze zobowiązania rodzinne i absorbującą pracę, dopiero po zakończeniu aktywności zawodowej ma czas na zwiedzanie, na odkrywanie swoich pasji.
– Są emeryci, którzy dopiero z nami zobaczyli po raz pierwszy morze, czasami nie mieli czasu lub nie było ich stać na tego typu wyjazd, albo prowadzili gospodarstwa i musieli po prostu pilnować zwierząt – mówi Płuciennik.
– Ważne jest żebyśmy się trzymali razem, żeby nikt się nie czuł, że jest na boku – dodaje.
– Sama wzruszyłam się na widok morza – przyznaje Anna Moryń.
– Nawet człowiek starszy nie ma terminu przedawnienia i wartości do spożycia. Dzięki temu, że jesteśmy w Kole, odzyskujemy pewność siebie. Bogatsza metryka nie oznacza starości, bo to jest w głowie. A jak się znajdziemy w doborowym towarzystwie, nie liczymy godzin i lat w ogóle – śmieje się skarbniczka.
– Trochę miałam przerwy w chodzeniu na wszystkie przyjęcia, dopiero się odnalazłam i przypomniałam sobie, że można się dobrze bawić i wszyscy są ci przychylni. To buduje, dodaje nam zdrowia i sił, na następny raz również.
Sekretarz, Zofia Łakoma, zaznacza, że poczucie wspólnoty w Kole jest bardzo silne. A dla niektórych wycieczek przez nich organizowane, to jedyny sposób, aby wyrwać się z domu.
– Dla nas emerytów największą barierą jest problem transportu – uważa.
– Młodzi wsiadają w swoje samochody, a my starsi nie mamy sił, aby pokonywać dalsze trasy. Tymczasem na wycieczce wsiadamy sobie do autobusu, zajeżdżamy, przyjeżdżamy.
Sekretarz wszystkie najważniejsze wydarzenia i wyjazdy zamknęła w kronice. Od przewodniczącej oddziału rejonowego Związku otrzymała kolejną.
– Ta kronika do zapełnienia to dla mnie motywacja do dalszej pracy – zaznacza.