Wszystkie trzy od ponad 40 lat pracują jako urzędniczki. Gdy zaczynały kariery zawodowe, był jeden telefon na cały urząd, a na biurkach stały maszyny do pisania. Czasy się zmieniały, szefowie urzędu także, a one trwały przy swoich biurkach, po prostu robiąc swoje. Zawsze stały w cieniu, ale w końcu zostały dostrzeżone. Dopiero co, odebrały prezydenckie odznaczenia za długoletnią pracę na rzecz urzędu gminy i społeczności lokalnej.
Wójt gminy Strzelce Wielkie Marek Jednak zwrócił się do prezydenta RP Andrzeja Dudy, o nadanie złotych medali za długoletnią pracę w urzędzie. Wniosek włodarza został zaakceptowany. Tym samym trzy panie, pracujące w strzeleckim urzędzie, otrzymały prezydenckie medale.
Odznaczenia urzędniczkom z gminy Strzelce Wielkie: Mirosławie Oracz, Danucie Krawczyk i Urszuli Płuciennik wręczył wicewojewoda łódzki Piotr Cieplucha.
– Każda z tych pań ma inną specyfikę pracy, ale to co je zawsze łączyło to sumienność i skrupulatność – podkreśla wójt Marek Jednak i dodaje, że to cechy, które powinien posiadać każdy dobry urzędnik.
MIROSŁAWA
Mirosława Oracz jest kierownikiem Gminnego Ośrodka Pomocy Społecznej w Strzelcach Wielkich. Pracę w pomocy społecznej, wówczas podlegającej pod Gminny Ośrodek Zdrowia w Strzelcach Wielkich, podjęła w 1982 roku. Potem pracowała w dziale służb społecznych przy Zespole Opieki Zdrowotnej w Pajęcznie. Od 1990 roku pracuje na obecnym stanowisku – szefa GOPS-u.
– Gdy otrzymaliśmy pierwszą elektryczną maszynę do pisania, to była to dla nas wielka nowość i coś wyjątkowego – wspomina Mirosława Oracz.
Urzędniczka pamięta doskonale, także dzień, w którym do Strzelec Wielkich z resortu ministerstwa przyjechał pierwszy komputer.
– Nikt tego nie potrafił wtedy obsługiwać – śmieje się Oracz.
– Ale małymi kroczkami, nauczyliśmy się pracować w specjalnych programach, stworzonych dla GOPS-ów – dodaje.
Dziś ani Mirosława Oracz, podobnie jak jej koleżanki urzędniczki, nie wyobraża sobie pracy bez komputera.
Mirosława Oracz ma 60 lat. W ciągu najbliższych kilku miesięcy przechodzi na zasłużoną emeryturę. Wraz z mężem Januszem wychowali dwójkę dzieci – Radka (37 l.) i Anitę (34 l.). Doczekali się też kochanego wnuczka Maksymiliana (5 lat).
– Spędzanie czasu z wnukiem to jest coś wspaniałego – mówi Mirosława Oracz i dodaje, że z pewnością wiele czasu na emeryturze poświęci właśnie małemu Maksowi.
Prócz zajmowania się wnukiem, na emeryturze chce dużo podróżować. Śmieje się, że po zakończeniu kariery zawodowej do szczęścia potrzebuje dwóch rzeczy – zdrowia i świętego spokoju.
DANUTA
Danuta Krawczyk w tym roku będzie obchodzić 60. urodziny. Dziewięć lat temu straciła męża, zostając wdową. Ma dwie, zamężne już, córki – Aleksandrę (38 l.) i Agnieszkę (37 l.) . Doczekała się trójki wnucząt – Tymoteusza (10 l.), Michaliny (9 l.) i Poli (3 l.)
– Wnuki są całym moim światem, to im będę starała się poświecić wolny czas na emeryturze – zapowiada Danuta Krawczyk.
Tak, tak, to koniec pracy w urzędzie. Danuta Krawczyk niebawem odchodzi na zasłużoną emeryturę. A pracowała w tutejszym urzędzie długo, bo od 1981 roku. Obecnie pracuje jako referent ds. kultury i sportu.
– Pracowałam najlepiej jak potrafiłam. A miałam do czynienia z czterema szefami: naczelnikiem Stanisławem Danielewskim, a następnie wójtami: Henrykiem Mszycą, Januszem Komarem i obecnie z Markiem Jednakiem – wylicza Krawczykowa.
Pracę podjęła zaraz po maturze. Do pracy przyjął ją Stanisław Danielewski i to on stał się dla niej wzorem urzędnika.
– Wpoił mi zasadę, że interesant nie zawsze może być załatwiony tak jakby tego sobie życzył, ale zawsze wychodząc z urzędu, powinien być zadowolony – cytuje pierwszego szefa.
Prócz sukcesów i dobrych dni, w zawodowej karierze Danuty, zdarzały się też wpadki. Jedną z nich, kobieta zapamięta do końca życia.
– Jeszcze podczas wójtowania Henryka Mszycy, kiedy zastępując koleżankę na sekretariacie podawałam gościom kawę, tak się zestresowałam, że rozlałam ja na marynarkę ważnego gościa. Gość okazał się wspaniałym człowiekiem. Sytuację zignorował uśmiechem i zdjął marynarkę mówiąc, że i tak miał ją zdjąć, bo było gorąco, a skoro nie zdjął to został pokarany -wspomina z uśmiechem Danuta Krawczyk.
URSZULA
Urszula Płuciennik ma 59 lat. Jest sama, ale w życiu niczego nie żałuje. Ma wielu przyjaciół i znajomych, z którymi podróżuje po całym świecie. Cieszy się, że mogła pracować w urzędzie tyle lat. W urzędzie zajmowała różne stanowiska, m.in. zajmowała się zarządzeniem kryzysowym, a także pracowała w kasie.
– Ja tę pracę bardzo lubię i cenię sobie kontakt z każdym z mieszkańców. Lubię rozmawiać z ludźmi, pomagać im załatwiać wszelkie sprawy – zaznacza.
– Po 40 latach znam praktycznie wszystkich interesantów. Znam ich problemy, wiem jak im pomóc – dodaje i zaznacza, że nie zamieniłaby pracy w urzędzie gminy na żadną inną. Chociaż zauważa, że praca z interesantami jest coraz trudniejsza. Są bardziej wymagający, często roszczeniowi.
Jest dumna, że miała możliwość skończenia studiów administracyjnych na Uniwersytecie Opolskim, choć jak zaznacza nie pochodzi z bogatej rodziny.
W przyszłym roku Urszula planuje przejść na emeryturę. Nie ukrywa, że trochę się tego obawia.
– Z pewnością będzie mi trudno odzwyczaić się od aktywności zawodowej. Na pewno będzie mi brakowało kontaktu z ludźmi, który tutaj zawsze miałam – argumentuje swoje obawy.
Jej pasją są podróże. Gdy będzie już na emeryturze, ma zamiar jeszcze bardziej intensywnie zwiedzać świat. Jest wiele miejsc w Polsce, które chce odwiedzić, a jeszcze więcej jest ich za granicą.
Podobnie jak jej dwie koleżanki z urzędu, nie ukrywa, że otrzymanie medalu od samego prezydenta RP Andrzeja Dudy, jest dla niej dużym wyróżnieniem.
– Impreza była kameralna, ale to było dla nas ważne, że ktoś człowieka w końcu docenił, po tych 40 latach pracy – podsumowuje.