Był wybitnym naukowcem rangi światowej, jednym z odkrywców szczepionki przeciwko tyfusowi. Nie zważając na niebezpieczeństwo przekazywał ją m.in. do obozów koncentracyjnych i jenieckich, do getta, dla żołnierzy Armii Krajowej i powstańców warszawskich. Kochał Polskę tak bardzo, że po wojnie został poza jej granicami, by chronić okruchy polskości wśród sowieckiego totalitaryzmu. W wielkiej tajemnicy prymas Wyszyński wyświęcił go na księdza, by niósł ludziom Boga w państwie, gdzie jedyną dozwoloną religią był ateizm.
Mowa o doktorze Henryku Mosingu, który urodził się w 1910 roku we Lwowie w rodzinie lekarskiej – lekarzami byli jego ojciec, dziadek i pradziadek. W 1934 roku ukończył studia na Wydziale Lekarskim Uniwersytetu Jana Kazimierza, a trzy lata później uzysk
ał tytuł doktora medycyny.
Henryk Mosing, jeszcze jako student, trafił do laboratorium duru plamistego, które istniało przy Zakładzie Biologii Ogólnej Uniwersytetu Lwowskiego. Placówką kierował profesor Rudolf Weigel, który w latach dwudziestych ubiegłego wieku wynalazł szczepionkę przeciwko tyfusowi.
Nic dziwnego, że Mosing za główny przedmiot swojej pracy wybrał właśnie tę chorobę. Poświęcił jej pracę doktorską, a jej tytuł brzmiał: „Badania epidemiologiczne i serologiczne nad durem plamistym”. Później razem z doktorem Piotrem Radłą napisał monografię pt. „Epidemiologia duru osutkowego”. Została ona opublikowana w 1938 roku. O tym, jak doniosła była to praca i jakie miała znaczenie dla światowej medycyny, świadczy fakt, iż wydało ją Międzynarodowe Biuro Higieny Ligi Narodów w Paryżu.
Na krótko doktor Mosing przeniósł się do Warszawy, gdzie przez cztery lata – od 1935 do 1939 roku – pracował w Centralnym Laboratorium Biologicznym Państwowego Zakładu Higieny.
W tym czasie Henryk Mosing bardzo zaangażował się w zwalczanie tyfusu plamistego na Huculszczyźnie. Tygodniami samotnie wędrował trudno dostępnymi karpackimi szlakami, od jednej górskiej osady do drugiej, by szczepić miejscową ludność, którą dziesiątkowały
nawracające epidemie choroby.
Za swoją działalność naukowiec został odznaczony przez prezydenta Ignacego Mościckiego Złotym Krzyżem Zasługi.
To właśnie w Karpatach zastał go wybuch wojny. W tej sytuacji doktor wrócił do Lwowa i rozpoczął pracę w Instytucie Badań na Tyfusem Plamistym, gdzie wspólnie z profesorem Weiglem prowadził badania naukowe nad szczepionką i jej produkcję. Placówka funkcjonowała nieprzerwanie przez całą wojnę. Ani sowieci w czasie okupacji miasta, czyli od 22 września 1939 roku do 29 czerwca 1941 roku, ani Niemcy, którzy okupowali Lwów od 29 czerwca 1941 roku do 27 lipca 1944 roku, nie odważyli się jej zamknąć. Dla obu armii szczepionki były zbyt ważne, żeby władze porwały się na ten krok.
Rudolf Weigel i Henryk Mosing zdecydowali się wykorzystać prestiż i znaczenie Instytutu do pracy konspiracyjnej, choć byli świadomi tego, że narażają swoje życie. Zatrudniali w placówce, w charakterze karmicieli wszy, polskich uczonych, artystów, członków Armii Krajowej. Pracowali tam m.in. wybitny matematyk Stefan Banach i poeta Zbigniew Herbert. Podczas wojny przez Instytut przewinęło się około cztery tysiące osób, sporo z nich związanych było z konspiracją. Dzięki pracy karmicieli nie tylko mieli możliwość zarabiania
na życie w ekstremalnie trudnych czasach, ale przede wszystkim chroniła ich ona przed aresztowaniem, wywózkami na Sybir czy do niemieckich obozów pracy.
Ponadto doktor Henryk Mosing, jako wybitny naukowiec i filar Instytutu, wyjeżdżał na
inspekcje w miejsca szczególnie narażone na rozwój epidemii tyfusu, takie jak getta, obozy koncentracyjne i jenieckie. Dzięki temu w wielkiej tajemnicy przemycał tam szczepionki przeciwtyfusowe. Profesor Ludwik Hirszfeld, wybitny immunolog i bakteriolog, wspominał, że kiedy w 1942 roku przebywał z rodziną w warszawskim getcie, otrzymał od doktora Mosinga znaczną ilość szczepionek, aby zaszczepić mieszkających tam Żydów.
Henryk Mosing przekazywał również szczepionkę polskim oddziałom partyzanckim, powstańcom warszawskim, szczepił dzieci w sierocińcach.
Kiedy na początku 1944 roku, tuż przed wkroczeniem wojsk sowieckich, profesor Weigel wyjechał ze Lwowa, kierownictwo w laboratorium objął doktor Mosing (krótko kierował także Instytutem Epidemiologii i Mikrobiologii). Po zmianie granic, kiedy Lwów znalazł się w ZSRR, mimo iż Henryk Mosing miał niepodważalny dorobek naukowy, zgodnie z wymogami władzy radzieckiej musiał nostryfikować swoje dyplomy – habilitację uznano mu dopiero w grudniu 1956 roku.
Nadal intensywnie i owocnie pracował naukowo nie tylko w laboratorium, ale także prowadząc liczne badania terenowe. W tym czasie sam zaraził się tyfusem i omal nie umarł. Jego stan był tak ciężki, że ksiądz Jan Olszewski udzielił doktorowi ostatniego namaszczenia. Ale dzięki temu znał chorobę we wszystkich jej stadiach i z różnych perspektyw, w tym również jako pacjent.
Przez kilka lat doktor Mosing zabiegał o utworzenie we Lwowie Ogólnoukraińskiego Centrum Metodycznego do spraw Tyfusu Plamistego. Jego zabiegi zakończyły się sukcesem. Centrum powstało w 1954 roku decyzją samego Nikity Chruszczowa, a Henryka Mosinga
powołano na szefa placówki.
– Był prawdziwym autorytetem w swojej dziedzinie – mówi doktor Borys, który w latach sześćdziesiątych trafił pod skrzydła Henryka Mosinga. – Nikt nie miał wątpliwości, że to badacz światowego formatu.
Jego laboratorium przez cały czas produkowało szczepionkę przeciwtyfusową – na potrzeby
cywilne i wojskowe.
Szczepionka była bardzo skuteczna – nawet kraje wysokorozwinięte pod względem technologii i poziomu medycyny, jak na przykład Niemcy, nie osiągnęły takiej jakości jak ta wytwarzana przez zespół lwowskiego instytutu. Władza radziecka wiedziała komu to zawdzięcza, była świadoma, że gdyby nie geniusz doktora Mosinga, nie byłoby tego sukcesu.
Doktor Borys podkreśla, że Henryk Mosing był jednym z ostatnich klasycznych uczonych, który opisał jednostkę chorobową w sposób kompleksowy, całościowo – pod względem mikrobiologicznym, epidemiologicznym, immunologicznym, diagnostycznym i terapeutycznym. Opracował pochodzenie, przebieg i leczenie tyfusu plamistego, łącznie z wynalezieniem szczepionki.
– To zadanie, któremu w pojedynkę podoła tylko geniusz i gigant nauki – mówi doktor Borys. – Obecnie naukowcy zajmują się jednostką chorobową na poszczególnych jej odcinkach, choć mają znacznie lepszy sprzęt, o jakim w czasach doktora Mosinga się nie śniło, a i wiedza medyczna od tego czasu też zrobiła niesamowite postępy. Ale śmiem twierdzić, że takiej osobowości, takiego specjalisty jak Henryk Mosing, dziś byśmy nie znaleźli w żadnym ośrodku naukowym.
Lwowski uczony opracował też test szybkiego wykrywania tyfusu plamistego, który zwany jest „testem Mosinga”.
– Test produkowano wówczas, gdy ja pracowałem w laboratorium – wspomina doktor Borys. – Pamiętam, że większość trafiała do magazynów wojskowych, ale także Związek Radziecki
eksportował spore ilości zagranicę.
Doktor Mosig odkrył też, że nie każde zakażenie tyfusem może być spowodowane przez wesz, a przez nawroty choroby u osób uznanych za wyleczone. W 1952 roku opublikował w pismach medycznych artykuły na temat tyfusu nawracającego. Spotkał się z falą krytyki radzieckich uczonych, a także z oskarżeniami, że propaguje mylne tezy, aby sabotować radziecką medycynę i usypiać czujność miejscowych służb sanitarnych. Nietrudno się domyśleć, jak to się mogło dla niego skończyć. Lwowski lekarz długo, bo prawie dwadzieścia lat polemizował z adwersarzami i udowodnił, że to on ma rację.
Henryk Mosing zajmował się nie tylko tyfusem plamistym, ale także gorączką okopową, którą jest chorobą tyfusopodobną. Dokładnie ją zbadał, opisał i opracował zasady jej leczenia.
W sumie przez całe swoje życie zawodowe opublikował pięćdziesiąt sześć prac naukowych.
Lwowski doktor był nie tylko gigantem nauki, ale także człowiekiem wielkiej wiary, który w dojrzałym życiu został kapłanem, o czym wiedzieli tylko najbliżsi mu ludzie. I na tej drodze musiał pokonać wiele przeciwności. Ta karta jego życiorysu jest dopiero odkrywana.
Podobno powołanie narodziło się u Henryka Mosinga w 1933 roku, kiedy pojechał na pielgrzymkę do Rzymu w 1900. rocznicę męki i śmierci Jezusa. Po powrocie chciał nawet wstąpić do seminarium duchownego, ale nie przyjęto go, bo wówczas był już po studiach medycznych i w tym miał spełniać swą życiową misję.
Pragnienie bycia księdzem nie opuszczało doktora Mosinga. Potajemnie przygotowywał się do święceń kapłańskich pod okiem Rafała Kiernickiego, proboszcza lwowskiej katedry. Styczniową nocą 1959 roku zaprzyjaźniony grekokatolicki biskup Mikołaj Czarnecki udzielił mu niższych świeceń kapłańskich. Wyższych nie zdążył – zmarł niespodziewanie kilka miesięcy później.
Na wyższe święcenia Henryk Mosing musiał poczekać jeszcze dwa lata. Przyjął je w 1961 roku w podwarszawskich Lasach z rąk prymasa Stefana Wyszyńskiego. Była to jego pierwsza wizyta w powojennej Polsce.
W ten sposób lwowski doktor został także kapłanem kościoła katakumbowego w Związku Radzieckim. Posługę mógł sprawować tylko potajemnie. Jeździł po wschodniej Ukrainie i Białorusi, by spowiadać, chrzcić i odprawiać msze święte. Czasami zdarzało się, że spowiadał w zakrystii w szafie przerobionej na konfesjonał. Nie używał swego prawdziwego imienia i nazwiska, znany był jako Ojciec Paweł. Pseudonim przyjął urzeczony postawą Świętego z Tarsu, zwanego także Apostołem Pogan – chciał tak jak on nieść Boga w kraju, gdzie jedyną dozwoloną religią był ateizm. Święty Paweł był dla Henryka Mosing wzorem kapłana i misjonarza.
We Lwowie doktor założył Instytut Pomocników Kościoła im. św. Wawrzyńca. Miał on na celu kształcenie przyszłych duchownych. Spotykali się oni w niewielkim mieszkanku Henryka Mosinga przy dawnej ul. Kochanowskiego, a doktor zaznajamiał ich z teologią i uczył języków obcych (sam nie przechodził formalnych studiów teologicznych – został z nich zwolniony decyzją prymasa Wyszyńskiego i biskupa Karola Wojtyły). Przez kapłańską „kuźnię” Ojca Pawła przewinęło się około dwustu przyszłych kapłanów i zakonników. Kilku z nich jest obecnie biskupami.
Henryk Mosing był też niezwykle dobrym, szlachetnym człowiekiem, który nikogo nie zostawiał bez pomocy.
– Ustawiały się do niego kolejki chorych – opowiada doktor Borys. – A on nikogo nie odprawił z kwitkiem. Przyjmował pacjentów w swoim mieszkanku, ale także odwiedzał w domach. Zawsze wiedział, co komu potrzeba. Bardzo często bywało tak, że przepisywał receptę, a pod spodem zostawiał pieniądze na wykupienie leków.
Jego pensja w Instytucie nie była wysoka – żył bardzo skromnie, za wizyty zwykle nie brał pieniędzy. Podobno żeby mieć dodatkowe fundusze na pomoc ubogim, dorabiał jako karmiciel wszy.
– Odżywiał się bardzo prosto – bułki, rogale, kawałek najtańszej kiełbasy – to było jego codzienne jedzenie – mówi doktor Borys. – Ale pamiętał, że lubię sało, więc od czasu do czasu dawał mi w prezencie kawałeczek. Był bardzo uważny na ludzi i lubił sprawiać im przyjemność.
– Przyjechałam do Lwowa w latach sześćdziesiątych, zaraz po maturze – opowiada pani Halina Makowska. – Z polecenia trafiłam do doktora Mosinga. Przyjął mnie do instytutu bez żadnych formalności – byłam między innymi karmicielką wszy. Na wejście dał kopertę z pieniędzmi – domyślał się, że parę groszy by się przydało. Kiedy otrzymałam pierwszą wypłatę, poszłam oddać pożyczkę. Doktor tylko machnął ręką i stwierdził, że kiedy indziej. Tyle dobrego od niego doświadczyłam przez całe życie, że teraz staram się spłacać ten dług i nie wiem, czy kiedykolwiek spłacę.
Henryk Mosing szczególną opieką otaczał osoby starsze, ubogie, chore, a także sieroty – bez względu na narodowość czy wyznanie.
Zaadoptował m.in. syna kobiety, która chciała usunąć ciążę. Przygarnął także młodego, bezdomnego chłopaka, dał mu dach nad głową, utrzymanie, wykształcił i to ze wspaniałym efektem – ten później został wziętym architektem.
Henryk Mosing został we Lwowie nie dlatego, że obojętne mu było, w jakim kraju będzie żył. Wręcz przeciwnie – nie chciał wyjeżdżać do Polski pojałtańskiej. Kochał swoją ojczyznę tak bardzo, że został, by ocalić jej okruchy w mieście, które było dla niego kwintesencją polskości, zgodnie z maksymą: „Leopolis semper fidelis” – „Lwów zawsze wierny”. Henryk Mosing był ostoją i gwarantem tej wierności.
– Podobnie jak profesor Mieczysław Gębarowicz, przyjaciel doktora, ostatni polski dyrektor lwowskiego Ossolineum, zwany „Papieżem Polonii Lwowa” – mówi Halina Makowska.
Między innymi wokół nich skupiali się tutejsi Polacy. Ci dwaj uczeni z wielką godnością i odwagą dawali przykład jak być polskimi patriotami w sowieckim państwie.
– To zasługa takich ludzi jak doktor Mosing, że tu jesteśmy i trwamy – dodaje.
Henryk Mosing zmarł w listopadzie 1999 roku. Został pochowany w rodzinnym grobie na Cmentarzu Łyczakowskim.
Ludzie, którzy się z nim zetknęli, są pewni, że mieli do czynienia ze świętym.
– Wiemy zaledwie o niewielkim wycinku działalności doktora Mosinga – mówi doktor Borys. – Był bardzo skromny, małomówny, dyskretny. Nie da się dziś policzyć dobra, które uczynił i ludzi, którym pomógł, bo nigdy się tym nie chwalił. Ale jedno jest pewne – w każdym wymiarze swojego życia osiągnął doskonałość.